Niechęć do wytężenia wyższego niż to co jest konieczne do minimum egzystencji, powoduje zablokowanie postępu technicznego i organizacyjnego; to zaś zmusza do nieproporcjonalnie wielkiego wysilania się, aby minimum egzystencji uzyskać

Musimy tu zrobić krótki rzut myśli, nie pretendujący do wyczerpującego naświetlenia, na przyczyny degradacji i sposób ich oddziaływania. Początek procesu degradacji odnosimy do końca XVI wieku. Już podówczas wystąpiły pewne objawy, stale się powtarzające aż do czasów dzisiejszych. Na przełomie XVI i XVII wieku ustalił się w Polsce zdecydowany typ kulturalny, znajdujący swój wykładnik w pewnym, określonym typie duchowym przeciętnej społecznej. Typ ten najlepiej dałby się scharakteryzować - jako "indywidualizm wegetacyjny". W początkach XVII w. "indywidualizm wegetacyjny" był już panującą postawą duchową czołowych warstw narodu, a wkrótce potem postawa ta siała się powszechną w całym narodzie.

Indywidualizm anglo-germański najjaskrawszy swój oznacznik znajduje w tendencji do poszerzania "ja" na świat zewnętrzny, t. j. na rzeczy i ludzi. Jest to tendencja zdobywcza. Jednostka tego typu cywilizacji dąży do poszerzania zakresu swego "ja" na świat rzeczy w sensie podporządkowania ich swej woli (zdobycie majątku, fabryki, pieniędzy, jako znaku władztwa nad dobrami materialnymi i t. d.), a także do panowania nad ludźmi, czynienia ich narzędziami swej woli. Można to określić "wolą ku potędze". Dominującym stanem uczuciowym jednostki jest więc wytężona wola, skierowana na zewnątrz, w świat brył materialnych. Jeśli się zważy, że większość jednostek w takim społeczeństwie posiada tę samą skłonność, to okaże się, iż w swym działaniu będą musiały ze sobą ustawicznie się zderzać. Ścisk stąd powstały musi być jakoś uporządkowany i wówczas mamy zjawisko rynku i konkurujących na nim licznych jednostek. Usprawnienie metod walki i współdziałania doprowadzić musi do postępu w metodach organizacji i wymiany, a następnie techniki samej produkcji.

Wróćmy jednak do kwestii "indywidualizmu wegetacyjnego". Skąd się wziął i w jaki sposób ogarnął cały naród stwarzając tak doniosłe skutki we wszystkich dziedzinach życia zbiorowego, a szczególnie w gospodarstwie?

W drugiej połowie XVI wieku w Polsce zwyciężyła reakcja katolicka. Pisarz katolicki Jan Mosdorf ujmuje tę rzecz następująco: "Ponieważ protestantyzm stawał się coraz bardziej ideologią potężniejącego mieszczaństwa, zmaterializowanego, wypowiadającego całą swą treść duchową w życiu gospodarczym - kontrreformacja siłą reakcji odwracała dusze od świata doczesnego, mnożyła klasztory i dewocje... utrwaliła się pogarda dla zajęć miejskich". Istotą katolicyzmu jest zwrócenie się do świata przeżyć wewnętrznych. Najdonioślejszy problem człowieka, zbawienie wieczne, może być osiągnięte po przez pracę nad własną duszą w skupieniu i kontemplacji. Sprawy te wyjaśnił w stopniu należytym znakomity socjolog Maks Weber - nie będziemy więc przy nich dłużej się zatrzymywać. Skutkiem zwycięstwa kontrreformacji, było opanowanie całego życia duchowego narodu. Najpierw zostaje ogarnięte wychowanie. Szkolnictwo wyższe z Akademią krakowską, średnie i niższe staje się instrumentem wpajania pewnych zasad w dusze młodych Polaków. System wychowawczy jest oczywiście pojęciem szerszym, obejmuje więc ambonę, instytucje charytatywne, dewocyjne, i rodzinę. Z kolei oddziaływał kościół po przez swoich alumnów na powstawanie idei ogólnych. Jedyną taką ideę mamy w postaci t. zw. idei wolności, całkowicie zgodną z kanonami wiary. Mając w swym ręku wychowanie, można było następnie oddziaływać na formowanie się świadomości narodowej, a więc wyobrażenia swego narodu, jego przeszłości, cech istotnych, i misji dziejowej. Jak wiemy świadomość narodowa kulminowała przez wieki w pojęciu "przedmurza chrześcijaństwa i cywilizacji zachodniej". Dalszym etapem jest dziedzina życia kulturalnego, a więc literatury, sztuki, filozofii i nauki. Cała ta dziedzina została przepojona duchem katolicyzmu.

Zwróćmy teraz uwagę na to, iż jednostka przychodząca na świat w ramach narodu polskiego trafiała w zasięgi tych wszystkich kręgów: kościoła, systemu wychowawczego szeroko pojmowanego, idei ogólnych żyjących w środowisku, świadomości narodowej odpowiednio ukształtowanej, sfery kultury t. j. języka, literatury, sztuki, filozofii i nauki. Ponieważ każdy z tych kręgów działał kształcąco na młody umysł, więc też całe pokolenia urabiane były według jednego wzorca, przyjmując jednolity system światopoglądowy. Tak ukształtowana jednostka zachowuje się w życiu codziennym w sposób harmonizujący z jej ideałami, które jako treści tradycyjne nabyła od swego otoczenia. Otóż ten sposób zachowania się jest określony. Sposób zachowania się w życiu gospodarczym wynika z "woli minimum egzystencji", jako postawy duchowe zgodnej z przyjętym światopoglądem. Płynące stąd konsekwencje dla życia gospodarczego Polski są olbrzymie; to samo tyczy się politycznego.

Nie ma i nie było tu woli ku potędze, skłonności przeciętnego Polaka do poszerzania swego "ja" na świat zewnętrzny. Polski indywidualizm ma wyraźną skłonność do ucieczki od świata zewnętrznego. Nie mogły więc wystąpić zjawiska tak charakterystyczne dla gospodarstwa narodów anglo-germańskich. Zamiast władczej woli, wola wegetacji, wola minimum egzystencji: na miejsce walki i współdziałania i koniecznego stąd powiązania się w mechanizmie rynku, systemu cen, organizacji zbytu i popytu ucieczka ku odosobnieniu, izolowanemu życiu, kontemplującej jednostki w granicach swych zagonów i zagród wiejskich. Zamiast podziału pracy, postępu technicznego zamknięcie się w otoce "wsi spokojnej". Nie było więc w gospodarstwie narodowym warunków do postępu organizacyjnego i technicznego. Rychło powstać musiało błędne koło: niechęć do wytężenia wyższego niż to co jest konieczne do minimum egzystencji, powoduje zablokowanie postępu technicznego i organizacyjnego; to zaś powoduje małą wydajność pracy i zmusza do nieproporcjonalnie wielkiego wysilania się, aby minimum egzystencji uzyskać. Stąd dziwne zjawisko: nikły produkt, zaledwie chroniący od śmierci głodowej, a jednocześnie poważny wysiłek dokonywany dla jego uzyskania, przy czym praca jest pozbawiona wewnętrznego impulsu i jest traktowana jako ciężki dopust boży, przykra konieczność. Wola minimum egzystencji, jako postawa przeciętnego Polaka wobec życia gospodarczego, będąc zakotwiczona w duszy zbiorowej narodu nie jest żadną wadą, jest czymś naturalnym. Jednocześnie jest ona motorem poruszającym mechanizm gospodarstwa narodowego.

Sposób oddziaływania "woli minimum egzystencji" na rozwój techniki i organizacji  gospodarczej wyrazi się w całkowitym niemal ich unieruchomieniu. Naturze ludzkiej jest właściwy odruch żywiołowego konserwatyzmu, godzenie się z światem rzeczy zastanych, gotowych. Postęp w technice produkcyjnej i organizacji gospodarczej polega więc na pokonywaniu tego odruchowego konserwatyzmu; czy "wola minimum egzystencji" może w sobie zawierać impulsy zdolne do pokonania tego oporu? Oczywiście, nie. Dalszą konsekwencją jest niezdolność do akumulacji kapitałów; akumulacja kapitałów ma wówczas miejsce gdy dzięki postępowi technicznemu i organizacyjnemu wzrasta wydajność pracy. Wówczas to przy tym samym wysiłku otrzymuje się większy produkt, co przy niezmienionym poziomie spożycia, daje pewną nadwyżkę, która może być zakumulowana.

Akumulacja tych nadwyżek w postaci środków- produkcji z kolei ułatwia pracę i podwyższa wydajność. Tam gdzie postęp w metodach produkcji nie istnieje, akumulacja jest wysoce utrudniona.

 

Jan Stachniuk „Państwo a gospodarstwo” Książnica zadrugi – fragment.

https://stopsyjonizmowi.files.wordpress.com/2012/09/pac584stwo-a-gospodarka-jan-stachniuk.pdf

Czy opisana powyżej diagnoza jest trafna, bezbłędna, kompletna i wyczerpująca? Nie wiem, na pewno jednak nie powinna być ignorowana. Uważam, że przedstawiony przez autora opis pewnego zjawiska i jego wnioski warte są rozważenia szczególnie ze względu na ukazany związek pomiędzy kulturą a gospodarką.